DAWNE CZASY W DOLINIE

Dolina Pięciu Stawów jako jedna z pierwszych w Tatach doczekała się schroniska, otwierając swe gościnne progi dla turystów już w 1876 roku.

W przeszłości rozłożyste tereny doliny stanowiły obszary pasterskie. Hale Roztoki i Pięciu Stawów należały od 1637 roku do rodziny Nowobilskich. Sołtys wsi Białki Wojciech Nowobilski dostał te tereny w nadaniach królewskich od Władysława IV. Pozostałością po dawnej gospodarce pasterskiej jest do dziś istniejący kamienny szałas, służący w przeszłości za schron dla wędrowców i pierwszych taterników. Rolę tę przestał pełnić w 1876 roku, kiedy z inicjatywy Towarzystwa Tatrzańskiego (TT) powstało nad Małym Stawem pierwsze pięciostawiańskie schronisko.

Był to niewielki, jednoizbowy budynek z bloków granitowych. Nadano mu imię Ludwika Zejsznera, wybitnego polskiego geologa. „Przy ognisku z kosodrzewiny turyści zawinięci w pledy i okryci cuchami górale – przewodnicy, leżą kręgiem na posłaniu z kosówki, ogrzewając nogi przy ognisku” – wspomina Stanisław Witkiewicz. Schronisko było licznie odwiedzane w lecie, natomiast w zimie pozostawione bez opieki, niszczało. Prawie co roku przeprowadzano niezbędne remonty, co pociągało za sobą ogromne koszty. W związku z tym TT w 1896 roku postanowiło przystąpić do budowy nowego, wygodniejszego schroniska.

Bardzo szybko rozpoczęto prace budowlane. Już w 1898 nowe schronisko było ukończone. Miało ono drewniane ściany, piec, a do spania prycze – znacznie lepiej chroniło więc przed zimnem, było wygodniejsze i szybko zyskało uznanie turystów. W związku z rosnącą popularnością parokrotnie rozbudowywano i modernizowano budynek. W sezonie letnim schroniskiem zajmowali się: Jędrzej Nowobilski, Wojciech Budz, Jan Nowobilski, współwłaściciel pięciostawiańskich hal oraz Maria Budzowa. Zimą, począwszy od roku 1907 gospodarowała w Pięciu Stawach nowo powstała Sekcja Narciarska TT. W czasie I wojny światowej schronisko było kilkakrotnie dewastowane, później jednak przy pomocy Kompanii Wysokogórskiej Wojska Polskiego, przywrócone do użytku. Dzierżawę po Marii przejęła jej córka Wiktoria Bigosowa. Schronisko służyło turystom do 1924 roku, kiedy to zreformowany oddział zakopiański PTT postanowił przeznaczyć fundusze na kolejne, nowe i większe schronisko.

Projekt budynku wykonał sam dyrektor Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem – Karol Stryjeński. Z ogromnym zapałem zabrano się do budowy. Zapału tego nie ostudziły nawet późniejsze trudności związane przede wszystkim z transportem. Schronisko zostało oficjalnie oddane do użytku dopiero po siedmiu latach. Huczna uroczystość otwarcia odbyła się w 1932 roku, zorganizowana przez Oddział Zakopiański PTT oraz dzierżawców Marię i Andrzeja Krzeptowskich. Schronisko cieszyło się ogromną popularnością. Już w 1933 postanowiono je powiększyć i ocieplić. Budynek obłożono murem z surowego kamienia. Po modernizacji trwającej zaledwie rok, mógł przyjąć ok. 50% turystów więcej. Odbywały się tu obozy Polskiego Związku Narciarskiego z udziałem takich narciarzy jak: Helena Marusarzówna, Stanisław, Jan i Andrzej Marusarzowie, Marian Orlewicz, Helena Becker, Bronisław Czech. Był to okres świetności międzywojennej turystyki tatrzańskiej. W roku wybuchu II wojny światowej Andrzej i Maria Krzeptowscy musieli opuścić schronisko, zostawiając je pod opieką Franciszka Gabrysia. Jeszcze tego samego roku Maria Krzeptowska wróciła i ,wraz z synami Andrzejem i Józefem, zamieszkała w Pięciu Stawach. Po górach chodziły oddziały partyzanckie, a mieszkańcy schroniska brali czynny udział w ruchu oporu. Schronisko szczęśliwie przetrwało czas wojny i okupacji i nagle w maju 1945 roku z niewiadomych przyczyn całkowicie spłonęło.

Po wyzwoleniu, PTT reaktywowało swoją działalność, ale o odbudowie spalonych schronisk jeszcze nie myślano. Decyzję o budowie kolejnego schroniska podjął Andrzej Krzeptowski wraz z żoną. Dzięki ich staraniom, w 1947 roku nad Małym Stawem stanął niewielki, drewniany budynek. Było to pierwsze w Tatrach odbudowane po wojnie schronisko, które funkcjonowało do 1954 roku. Teraz (od 1968 r) znajduje się tam strażniczówka Tatrzańskiego Parku Narodowego.

W 1954 roku ukończono budowę obecnego, piątego już z kolei schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Harmonijnie wkomponowany w krajobraz, kamienno-drewniany budynek stanął w zupełnie innym miejscu – nad północnym brzegiem Przedniego Stawu. Architektonicznie (wraz ze schroniskami na Polanie Chochołowskiej i na Hali Ornak) stanowi pierwszorzędne osiągnięcie powojennego budownictwa turystycznego. Powstało dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego (PTTK).

W marcu 1956 roku odbyła się oficjalna uroczystość otwarcia, a kierowniczką została Maria Krzeptowska – wieloletnia gospodyni poprzednich schronisk. Pomimo ogromnych trudności związanych z zaopatrzeniem schroniska (transport końmi, wnoszenie towaru na plecach) dzięki staraniom gospodarzy nigdy turystom niczego nie brakowało, a schronisko było (i jest!) znane z przyjaznej gościnności i domowej atmosfery. Odbywały się tu obozy sportowe (np. przygotowania do olimpiady w Meksyku), zawody narciarskie (w niedzielę Wielkanocną- bieg zjazdowy) i wiele innych imprez. W 1957 roku Andrzej Krzeptowski wraz z synem Józefem przejęli schronisko w Roztoce, a Maria z synem Andrzejem zostali w Pięciu Stawach. W 1973 roku kierownictwo objęli bracia Andrzej i Józef. Później schroniskiem zajmował się sam Andrzej. W 1998 dołączyła do niego córka Maria, a potem druga córka, Marta.

PIĄTE SCHRONISKO W PIĘCIU STAWACH

Schronisko Górskie PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich zostało ukończone w 1954 roku. Jest piątym schroniskiem turystycznym w Dolinie i pierwszym usytuowanym nad Przednim Stawem.

Prężnie rozwijająca się turystyka w latach powojennych wykazała zapotrzebowanie na duże schronisko turystyczne w dolinie Pięciu Stawów Polskich. Istniejący dotychczas budynek położony nad Małym Stawem przetrwał wojnę i okupację. Niestety w 1945 roku na skutek pożaru, został całkowicie zniszczony. Na jego miejscu powstał w 1947 roku niewielkich rozmiarów obiekt, w minimalnym stopniu pokrywający zapotrzebowanie turystów. Dlatego w 1949 roku grupa architektów związanych z Tatrami i Zakopanem wystąpiła z inicjatywą wykonania nowego projektu. Zespołem przewodził profesor planowania przestrzennego Politechniki Warszawskiej Jan „Olaf” Chmielewski. Współprojektantami byli: Anna Górska, Gerard Ciołek, Jędrzej Czarniak, Jerzy Mokrzyński.

Pierwszym etapem było wyznaczenie nowej lokalizacji dla projektu, uwzględniającej zarówno bezpieczeństwo lawinowe jak i estetyczne wpasowanie się w układ rozłożystej doliny. Podczas wizji lokalnych z udziałem gospodarzy poprzedniego schroniska oraz inwestora wyznaczono obszar moreny bocznej i ostatecznie ustalono, że budynek stanie na łagodnym zboczu Kopy, nad brzegiem Przedniego Stawu.

Ekspozycja tego miejsca stała się dla projektantów schroniska dużym wyzwaniem. Musieli zaprojektować budynek o stosunkowo dużej skali, który by współgrał z otaczającą go dziką przyrodą. W projekcie aspekt ten został uwzględniony zarówno w kompozycji, jak i doborze budulca. Wybór lokalnego kamienia jako materiału na ściany zewnętrzne i rozłożysty taras, zadecydował o organicznym charakterze schroniska. Budynek niejako naturalnie „wyrasta” z podłoża, dając wrażenie jakoby jego budowa polegała na ułożeniu gotowych głazów. Dodatkowo, z powodu ostrego klimatu, zaprojektowano w murze jednego ze skrzydeł bardzo małe otwory okienne, które z daleka wyglądają jak naturalne szczeliny skalne. Wpisanie schroniska w krajobraz potęguje jego „poziomicowe” ułożenie względem wzniesień terenu. Falująca linia dachu i pokrycie gontem współgra z założeniem wyglądu schroniska – schronu, który dominantę oddaje naturze.

Zespół projektantów schroniska doceniony został, otrzymując w 1957 roku Państwową Nagrodę II Stopnia.

HISTORIA SZARLOTKI PIĘCIOSTAWIAŃSKIEJ

Autorką tekstu jest Hanka Gąsienica Daniel z domu Krzeptowska – nasza siostra stryjeczna. Obecnie prowadzi wraz z mężem schronisko na Hali Ornak, jednak swoje dziecięce lata spędziła w Pięciu Stawach, gdzie wówczas pracowali nasi Ojcowie Andrzej i Józef.

Szarlotka w schronisku to część naszej rodzinnej historii – jak pamiętam, od dawna królowała na naszych talerzach. Zasmakowałam w szarlotce po raz pierwszy w Schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, spędzając tam większość cudownego dzieciństwa. Schronisko to od lat prowadzone było przez dziadków, a po czasie przez wujka Andrzeja i Józefa, mojego tatę.

Czy to rodzinna receptura?
Receptura prosta; mąka, cukier, jajka, margaryna, kefir, jabłka, cynamon, marmolada.

Pamiętam olbrzymie stolnice, kilogramy mąki wysypywane na kształt stożków wulkanicznych, pamiętam też, że dziewczyny z kuchni pozwalały mi rozdzielać jajka na żółtka i białka, a następnie wrzucać w te puszyste stożki. Samo wyrabianie ciasta należało jednak do odpowiedzialnych ludzi, musiało być czyste i pięknie wyrobione.

Wielkie ciastowe kule czekały na rozwałkowywanie a my, maluchy, czekałyśmy by podkradać słodkawe okrajki, które zawsze pozostawały po rozłożeniu ciasta na olbrzymich blachach. Jeszcze dzisiaj, kiedy piecze się szarlotka na Ornaku, podkradam słodkie surowe ciasto by przywołać te dziecięce, beztroskie chwile.

I tyle o cieście, ale jabłka są równie ważne jak ciasto: musi być ich bardzo dużo i winny być krojone w cienkie płatki. Gruba warstwa powinna tworzyć pachnącą, jabłkowo-cynamonową poduchę. Obieranie i krojenie jabłek zwłaszcza w sezonie turystycznym to całe godziny mozolnej roboty. A jednak okazuje się, że tak nie jest. W pogodne dni skrzynki z jabłkami lądują na podwórku, dziewczęta zasiadają dookoła i w ramach babskich pogaduszek obrane i pokrojone zostają góry jabłek. Taka szarlotka to dopiero szarlotka, robiona z pasją i uśmiechem smakuje lepiej.

Następny etap tworzenia zależy od pieca kuchennego i osoby, która dopilnuje ognia, by nie był zbyt duży ani też za mały. Ciasto w tradycyjnym piecu lubi się szybko przypalać, więc kiedy szarlotka wychodzi z pieca równomiernie przypieczona, widać uśmiech na twarzy dziewczyny, twórczyni tego jakby nie było arcydzieła.

Dziewczęta w kuchni schroniskowej to za zwyczaj młode osoby, nabierają jednak szybko doświadczenia w obcowaniu z wielkimi garami, ogromniastym piecem i niecodziennie dużą szarlotką. Widać, jak to bywa w górach – ludzie muszą być twardzi, kreatywni i odważni.

Szarlotka, jabłecznik – ciasto z jabłkami posypane cukrem pudrem, to pomysł mojej babci Marysi Krzeptowskiej, która zapoczątkowała wypiekanie szarlotki w Schronisku w Dolinie Roztoki, gdzie już w latach trzydziestych była gaździną. W niedługim czasie babcia Marysia z dziadkiem Andrzejem recepturę z pomyślnością przenieśli do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Później strzegli tej tradycji synowie, Józef i Andrzej, obecnie zaś pałeczkę przejęły córki Andrzeja, Marychna z Martą.

Józef, mój tata, szarlotkę z Pięciu Stawów „przyniósł” do schroniska na Hali Ornak. Od 1991r wspólnie z Tatą i Grześkiem, moim mężem tam gospodarowaliśmy. I tak pozostawiając nas, młodych, w tym klimatycznym obiekcie z szarlotką rodzinną, powędrował dalej do Schroniska na Polanie Chochołowskiej. Ojciec recepturę szarlotki ma ”w małym palcu”.

Jako kierownik tegoż obiektu, od 1996 do karty deserów dopisał Szarlotkę Chochołowska z polewą z górskich jagód (borówek) i śmietany. Ponieważ Tata jest niezłym łasuchem, zestaw ten stworzył na bazie własnych prób smakowych.

Obecnie trzy Schroniska Górskie PTTK, czyli Pięć Stawów, Ornak i Chochołowska serwują tradycyjną szarlotkę dotrzymując rodzinnej receptury. Na Hali Ornak szarlotka występuje również w opcji „ Lato” wzbogaconej o owoce sezonowe, polewę waniliowo-śmietanową z posypką z czekolady gorzkiej, skórką pomarańczy i cynamonem. „Zimowa” zaś jest z dodatkiem świeżej pomarańczy i posypką w składzie jak wyżej.

Warto spróbować, zapewniam. Z górskimi pozdrowieniami
Hanka

Dopisując parę słów do pachnącego prawdziwą szarlotką tekstu Hanki chcemy dodać, że odwiedzając się nawzajem zawsze chętnie próbujemy naszych różnych wersji szarlotki. Wszystkie są pyszne! I tak sobie myślimy, że nasza Babcia Marysia była by z nas wszystkich bardzo zadowolona.

W Pięciu Stawach nieustająco od 1932 roku na stołach króluje taka sama szarlotka, pieczona wedle starej receptury babci. Proste, pyszne i zawsze świeże ciasto jest naszym i  naszych turystów najbardziej lubianym deserem.

Sezonowo towarzyszą szarlotce pięciostawiańskiej ciasto z rabarbarem na wiosnę, ciasto z borówkami w lecie, a na jesień placek ze śliwkami.

NAJNOWSZA HISTORIA – EKOLOGICZNA INFRASTRUKTURA

W latach 2009 – 2010 dzięki wsparciu Fundacji EkoFundusz i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie wybudowana została infrastruktura ekologiczna dla pięciostawiańskiego schroniska.

Przebudowana Mała Elektrownia Wodna, generując 80 KW mocy, dała możliwość funkcjonowania biologicznej oczyszczalni ścieków, wybudowanej w technologii BIOVAC. Umożliwiła również rezygnację z ogrzewania budynku węglem na rzecz elektrycznego systemu CO. Efekt ekologiczny wzmocniony został przez termomodernizację schroniska.

Od początku największym problemem gospodarowania w pięciostawiańskich schroniskach i schronach było uregulowanie gospodarki wodno ściekowej. Wprawdzie instalację wodociągową wykonano już w trzecim z kolei schronisku (ok. 1924r ) to wzmianka o sanitariatach wewnątrz obiektu zamieszczona jest dopiero w opisie istniejącego do dzisiaj budynku. Również dopiero przy piątym z kolei schronisku został wybudowany osadnik ścieków, który po niewielkich modernizacjach służył do 2010 roku. Konieczność zbudowania wysokosprawnej oczyszczalni ścieków stała się sprawą priorytetową dla PTTK. Przeszkodą w realizacji tych planów był jednak brak energii elektrycznej koniecznej dla prawidłowego funkcjonowania takiej oczyszczalni. Mała elektrownia wodna, wykonana systemem gospodarczym w 1962 roku i ulepszana przez gospodarzy schroniska, produkowała energię wystarczającą zaledwie do oświetlenia schroniska. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych PTTK zleciło opracowanie koncepcji i analizę możliwości pozyskania dla schronisk tatrzańskich energii elektrycznej. Dla schroniska w Pięciu Stawach wybrano wariant połączenia go z siecią ogólnokrajową kablami elektrycznymi, jednak koszty inwestycji przerastały możliwości finansowe PTTK. Powrócono zatem do próby wykorzystania jedynie dostępnej w tych warunkach energii wody.

Po długim okresie konsultacji oraz ubiegania się o pozwolenia w 2002 roku PTTK uzyskało zgodę na budowę systemu zasilana schroniska w oparciu o elektrownię wodną i zgodę na przebudowę istniejącego systemu. Pierwsza, nie przyjęta przez Radę Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), koncepcja przewidywała ujęcie wody pod Siklawą i doprowadzenie jej do budynku elektrowni zlokalizowanego przy Bacowej Skale (niedaleko zielonego szlaku). Negatywna decyzja dotycząca tej koncepcji podyktowana została opinią hydrogeologiczną uznającą za jedyną możliwą i nie szkodzącą środowisku lokalizację ujęcia wody w Wielkim Stawie Polskim. Uwzględniający warunki TPN projekt elektrowni wykonał mgr. inż. Grzegorz Gawlikowski, projekt rurociągów mgr. inż. Mariusz Gajda z zespołem. Ze względu na miejsce lokalizacji elektrowni, w sprawach technicznych zasięgnięta została opinia pracowników naukowych Politechnik w Krakowie i Gdańsku.

W wyniku wygranego przetargu realizacji prac podjęła się firma „Energocenter” Sp. z o.o. z Katowic kierowana przez Panów mgr. inż. Andrzeja Rucińskiego i mgr. inż. Marka Kobyleckiego.

Prace w terenie rozpoczęto w czerwcu 2009 roku. Próby techniczne i rozruch urządzeń zakończono w sierpniu 2010 roku. Lokalizacja elektrowni sprawiła, że prace nad realizacją inwestycji należały do szczególnie trudnych. Bardzo niełaskawa okazała się również pogoda. Wczesna zima w 2009 roku i późna deszczowa wiosna 2010 roku sprawiły dodatkowe poważne kłopoty i problemy. Prace realizowane były w samym sercu parku narodowego, na oczach wędrujących turystów.

Prace przygotowawcze do położenia rurociągu Małej Elektrowni Wodnej.

W 2010 roku ukończona została biologiczna oczyszczalnia ścieków, wybudowana w technologii BIOVAC przez firmę BIONOR z Kielc prowadzoną przez Pana Zbigniewa Dyka. Wykonana została również termomodernizacja budynku schroniska co zmniejszyło jego zapotrzebowanie na energię.

Budynek nowej oczyszczalni ścieków BIOVAC. W tle schronisko.

Wysoki koszt budowy spowodował, że nie była by ona możliwa gdyby nie finansowa pomoc funduszy ekologicznych: Fundacji „EkoFundusz” i NFOŚiGW w Warszawie. Założyciel i Prezes Zarządu Fundacji „EkoFundusz” w Warszawie Pan prof. Maciej Nowicki wraz ze swoimi współpracownikami, w tym Wiceprezesem Zarządu Fundacji Jerzym Janotą – Bzowskim równocześnie jako aktywni turyści od początku współpracy z PTTK interesowali się możliwościami zmniejszenia uciążliwości tego i innych Tatrzańskich schronisk dla przyrody Tatr, udzielając w tych pracach wydatnej pomocy finansowej. Wspierał dobrą radą a równocześnie kontrolował TPN. Ze strony wykonawcy realizacją projektu kierował mgr inż. Waldemar Kowalewski. Obowiązki kierownika budowy pełnił: mgr inż. Janusz Michałka a funkcję inspektora nadzoru: inż. Jan Bodziony. Inwestycję prowadzili i nadzorowali pracownicy Spółki PTTK Karpaty z Nowego Sącza: mgr Bożena Nowak oraz inżynierowie: Jan Pazdyk i Mariusz Szewczyk. Gospodarzy schroniska w budowie i jej zabezpieczeniu wspomagali także Koledzy z TOPR.

Uzyskana energia elektryczna służy: oświetleniu, oczyszczaniu ścieków, ogrzewaniu i przygotowaniu ciepłej wody użytkowej w schronisku. Korzystał będzie z niej także TPN.

ANDRZEJ KRZEPTOWSKI

Przez lata związany był z Doliną Pięciu Stawów. Syn Marii i Andrzeja Krzeptowskich, wnuk Marianny i Wojciecha Budzów – wieloletnich gospodarzy schronisk pięciostawiańskich. Kontynuował tradycje rodzinne, przekazując je kolejnym pokoleniom. O schronisku i górach wiedział bardzo dużo. Chętnie opowiadał różne historie i legendy o czym z pewnością wiedzą Turyści, którzy często gościli w naszym schronisku. Zmarł 20 października 2013. Pochowany na zakopiańskim cmentarzu zasłużonych na Pęksowym Brzyzku